Emocje, owszem, były, ale tak do sceny wysadzenia mostu...no, dobra, w sumie do przybycia dzikich, kiedy próbowali dostać się do środka tej ich Kolonii7. Potem to po prostu poracha :/ Jeszcze tak nie miałam, że z oceny 7, którą zamierzałam wystawić tej produkcji, zrobiła się marna czwóra. Sieczka, bezsensowna masakra i rzeź! I po co? Bo to już nie był nawet kanibalizm, tylko jakaś totalna "zabawa" w zabijanie dla przyjemności. Nie, żeby przeżyć, tylko zabijanie dla samego zabijania. Durne to to, jak nie wiem co. Nawet kobiet nie brali, żeby przedłużyć gatunek, a "mięsa" mieli sporo "u siebie", więc ta zabawa w zombiaków bardzo, widać, im się spodobała. Może w natłoku wszechogarniającej bieli zapragnęli nieco koloru, a czerwony, jak wiadomo, działa pobudzająco ;) Idę w to, że ichnią kolonię tworzyli sami ciężcy mordercy i zwyrodnialcy... Ech, szkoda słów. Bardzo zawiódł mnie ten film...

Co to za argument, że "nie ma postaci, które z czasem staną się kultowe"?

Nie każdy film post-apo musi mieć swojego Snake'a Plisskena.

Tu było naprawdę nieźle: aktorstwo, fabuła, realia post-apo, efekty, logika postępowania postaci - to wszystko jest tu powyżej średniej w tego typu filmach.